fragment kazania... Starożytny legionista w lśniącej zbroi z niewielkim wiaderkiem w dłoni, gaszący wielki pożar – któż dziś nie zna popularnych wizerunków św. Floriana, patrona przede wszystkim strażaków i hutników. Niewiele wiadomo o życiu św. Floriana. A i to, co wiadomo, może być tylko legendą, ponieważ pierwsze spisane wzmianki o nim pochodzą z VIII wieku. Według tych podań, św. Florian żył na przełomie III i IV wieku w rzymskiej prowincji o nazwie Noricum. Podobno urodził się w miejscowości Cettia. Dziś nazywa się ona Zeiselmauer i leży na terenie Austrii. Panował wówczas cesarz Dioklecjan, który zasłynął jako okrutny prześladowca chrześcijan. Florian prawdopodobnie był żołnierzem, dowódcą oddziału. Był też chrześcijaninem. Kiedy dowiedział się, że cesarski namiestnik uwięził 40 chrześcijan, przybył do więźniów, by im jakoś pomóc. Niektórzy twierdzą, że chciał ich potajemnie uwolnić, ale sam został schwytany i znalazł się w niebezpieczeństwie. Namiestnik przekonywał Floriana, by wyparł się swojej wiary i złożył ofiarę pogańskim bogom. Bezskutecznie, bo Florian był przekonany, że dla Chrystusa warto poświęcić wszystko, nawet życie. Wtedy kazał ubiczować upartego żołnierza, a następnie poszarpać jego ciało żelaznymi kolcami. Jeszcze żył, gdy do szyi przywiązano mu kamień i z mostu zrzucono do rzeki Anizy. Według tradycji stało się to 4 maja 304 roku. Legenda głosi, że młody żołnierz, który strącił Floriana do wody, nagle stracił wzrok. W nocy niewiasta o imieniu Waleria miała widzenie. We śnie miał się jej ukazać sam Florian i wskazać miejsce, w którym znajdowało się jego ciało. Rankiem Waleria zaprzęgła do wozu woły i pojechała nad rzekę szukać zwłok męczennika. Osłaniał je orzeł skrzydłami rozpiętymi w kształcie krzyża. Kobieta wyłowiła ciało Floriana z wody i potajemnie pochowała na wskazanym przez niego miejscu. Nie udało się utrzymać zbyt długo tajemnicy. Wkrótce w miejscu pochówku Floriana zaczęły dziać się cuda, powstała miejscowość o nazwie St. Florian, a kiedy prześladowanie chrześcijan ustało, wybudowano kościół i klasztor pw. św. Floriana. Jak św. Florian został patronem strażaków? Ma to związek z relikwiami Świętego, przywiezionymi w XII w. do Polski. Kiedy w XVI w. na krakowskim Kleparzu wybuchł pożar, widziano św. Floriana gaszącego ogień zagrażający kościołowi pod jego wezwaniem, wybudowanemu wkrótce po sprowadzeniu jego relikwii. Wtedy zaczęto czcić go jako patrona chroniącego od pożaru, a strażacy wybrali go na swego orędownika. Dziś nikt od nas nie żąda oddania życia za Chrystusa. A gdyby zażądano? Dziś trzeba nam spojrzeć na naszego patrona i zadać sobie pytanie co ja jestem w stanie zrobić dla Boga, dla wiary, dla Jezusa? Na jakie wyrzeczenia mnie stać? Czy nie zbyt łatwo poddaję się gdy chodzi o moje życie religijne?, czy nie zbyt łatwo machnę ręką na podjęcie trudu pójścia do kościoła, czy nie zbyt łatwo machnę ręka choćby na post piątkowy i zwolnię się z tego obowiązku?, czy aby niezbyt łatwo rezygnuję z codziennej modlitwy, z obrony wiary, Kościoła? Dzisiejszy odpust, dzisiejsze postawienie na nowo przed oczy postaci św. Floriana to też i dla nas ogromna szansa. Szansa na odpowiedzenie Jezusowi na pytania które dziś stawia Piotrowi, i jak wierzę każdemu z nas. Czy kochasz mnie – bardziej….
0 Comments
Leave a Reply. |
Archiwa
Luty 2024
|